Jakoś tak w drugiej połowie października moje starsze dziecko przyniosło do domu... "coś" (żałuję, że nie zrobiłam wtedy zdjęcia, ale już trudno). W zasadzie było to takie coś jak poniżej, tylko w częściach i oklejone serwetką...
...i powiedziało, że teraz to już tylko skleić i MAMA ma mu to polakierować. Wszystko byłoby do wykonania, gdyby nie fakt, że serwetka trzymała się zasadniczo na brzegach i tylko gdzieniegdzie na w innych miejscach.
Ci, co robią w decu, wiedzą o co chodzi - sprawa zasadniczo tragiczna, choć miała też swoje plusy - klej nie dostał się tam, gdzie go jeszcze być nie powinno, czyli w miejsca klejenia poszczególnych elementów.
Widząc pełne ufności ślepka wlepione w moją osobę postarałam się stanąć na wysokości zadania i nie zawieść pokładanego we mnie zaufania. Najwięcej problemów sprawiło mi przekonanie dziecka, że - niestety - trzeba wszystko zrobić od nowa. Ciężko było go przekonać, bo serwetki wybrał ładne.
Zrobiłam to sposobem - wyciągnęłam wszystkie papiery ryżowe, jakie mialam i pozwolilam młodemu wybrać sobie. A nawet miał w czym wybierać.
Dalej poszło prawie z górki. Nawet małżonek włączył się aktywnie, widząc, jak męczę się z papierem ściernym i... poszedł po szlifierkę.
Etap kolejny - sklejanie pudełka - postanowiłam zrobić przed dekorowaniem, bo gdyby w te "fugi " nalazło farby lub kleju, to już nie byłoby to śmieszne. Po sklejeniu (wcale nie takie proste zajęcie, jak wydawałoby się w pierwszej chwili) segregator wyglądał jak na powyższych zdjęciach.
Następnie młody dostał pędzel do łapki, farbkę akrylową do wieczka od Nutelli i zaczął swoją przygodę. I tu przez młodszą przemówiła zazdrość i chęć dorównania starszemu bratu, ale najlepsze było uzasadnienie "ja MUSZĘ też zrobić, bo nie przypominam sobie, żebym dała prezent pani z przedszkola z okazji Dnia Nauczyciela".
Przejrzałam swoje zasoby z małą wiszącą mi na ramieniu i zmuszona zostałam do wybrania chustecznika. I się zaczęło...
zdjęcie ze strony Empiku
Młody razem z Młodszą pokonywali kolejne stopnie wtajemniczania decupagowego:
Malowanie... Suszenie suszarką... (to dla szybkości)
Wybieranie kolejnego papieru ryżowego... - tym razem Mała
Wydzieranie elementów... - głownie mama
Klejenie...
Kolejne suszenie...
I nauka robienia kropek za pomocą patyczka do uszu - tutaj złotych...
Suszenie i lakierowanie pierwsze...
Mała zatrzymała się na tym etapie, bo stwierdziła, że to już w zupełności wystarczy. Z trudem udało mi się położyć jeszcze dwie warstwy lakieru i zrobić kilka zdjęć i chustecznik powędrował do przedszkola.
Jak widać - cierpliwość nie jest cnotą dzisiejszego młodego pokolenia...
Z kolei starszy opanował jeszcze postarzanie bitumem, co bardzo mu się spodobało.
I segregator ostatecznie wygląda właśnie tak.
Gdy pokazywał segregator w szkole - był bardzo dumny z siebie i swojej pracy, tym bardziej, że mógł opowiedzieć jak i co robił.
Jak widać można wykonać pracę w decu z dziećmi. Jedynym problemem jest wspomniany brak cierpliwości ze strony młodocianych twórców.
Dziękuję, że tu zaglądacie.
Przecudne prace:)
OdpowiedzUsuńŚwietny efekt, bardzo podobają mi się takie zdobienia decoupage
OdpowiedzUsuńcudne
OdpowiedzUsuńsuper prace powstały
OdpowiedzUsuńMajeczko! Było trochę pracy z tym wszystkim, Ale efekt jest imponujący, No i konkurenci Ci rosną :-) - Pozdrawiam Gorąco
OdpowiedzUsuńŚwietne prace, masz zdolne dzieciaki.. wiadomo po mamusi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Rewelacja!!!!
OdpowiedzUsuńRewelacja!!!!
OdpowiedzUsuńCierpliwości człowiek długo się uczy, najważniejsze że praca zespołowa zakończyła się sukcesem. Ślicznie Wam wyszło! Przesyłam cieplutkie pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńEfekty pracy są rewelacyjne Kochana ! Świetna robota :) Buziaki :*
OdpowiedzUsuńSliczne te Wasze wspólne prace:)
OdpowiedzUsuń