Niedawno chwaliłam się niby-kompletem biżutków który zrobiłam w ramach wspólnej nauki makramy u Joasi.
Cóż... niewiele brakowało, a bransoletkę po prostu bym spruła. Jeśli ktoś jest ciekawy, dlaczego, to odsyłam TU. Ale Joasia uratowała moją bransoletkę, podpowiadając sposoby poprawy.
Próbowałam na kilka sposobów, ale ostatecznie najlepszym okazał się ten z doczepionym łańcuszkiem do regulacji długości. I...
Tadam... Jest komplet.
A tu już sama bransoletka :)
Coś znowu blogger głupieje i odwraca zdjęcia tak, jak mu się podoba.
Dzięki dziewczyny za słowa wsparcia. Bez Was nie dokończyłabym tego kompletu.
Pozdrawiam Serdecznie :)
Bardzo ładny kolor tego kompletu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :))
Wow! Majeczko, jakie cudo?! Jak Ty to ,,zmajstrowałaś"?! Ha ha ha ha, a ja myślałam, że tylko u mnie trzeba oglądać fotki stając na głowie? Pozdrawiam Cię cieplutko;) Buziaki;)
OdpowiedzUsuńNo jestem pod ogromnym wrażeniem. Ta biżuteria jest fantastyczna. Szkoda byłoby ją spruć, dobrze, że dało się poprawić i uratować Twoje dzieło.
OdpowiedzUsuńMajeczko cieszę się że udało Ci się uratować bransoletkę, szkoda by było ją pruć bo jest piękna. masz teraz super komplecik.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ślicznie Majeczko wyszło :)
OdpowiedzUsuńPięknie wyszło :)
OdpowiedzUsuńPiekne. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo jest najlepszy sposób ja tez często mam problemy z bransoletkami bo są za małe albo za duże wiec regulowane zapięcie to super rozwiązanie
OdpowiedzUsuńA komplecik prześliczny w moim ulubionym kolorze
Pozdrawiam