Zgodziłam się bez zastanowienia i... przedwczoraj (z racji bliskiego terminu realizacji, czyli wczoraj) zabrałam się za pieczenie biszkopta.
Każda gospodyni wie, jak się piecze biszkopt :-D - (to tak drobna parafraza przepisu na kapustę kiszoną, co postaram się wyjaśnić przy okazji). Ja zresztą też. Biszkopt dla mnie nie pierwszyzna. Ochoczo zabrałam się do kręcenia. I niby robiłam wszystko tak, jak zwykle. Piekarnik ustawiłam tak, jak zwykle.I biszkopt też wyszedł... tylko nie jak zawsze. On po prostu ...
WYSZEDŁ Z FORMY!!!
...żeby pospacerować po piekarniku.Ba! Po przekrojeniu na 3 placki ten najniższy nadawał się tylko do zjedzenia przez psa. Zakalec na... 2cm. ;(
Całe szczęście, że zostawiłam sobie margines czasowy.
Przecież człek nie małpa, a "małpa nie cielę, sobie poradzi"... [A. Fredro Małpa w kąpieli]
Ja tym bardziej :D
Ostatecznie dopiekłam trzecią warstwę osobno, żeby tort miał stosowną wysokość i od wczesnych godzin rannych zabrałam się za ozdabianie.
Dobrze, że nie zdążyły całkiem wyjeść dekoracji.
Tort śmietankowo - ananasowy prezentował się jak widać.
Wiem, że torty w stylu angielskim ozdabiane cukrową masą plastyczną, są zdecydowanie atrakcyjniejsze wizualnie. Z bitej śmietany nie da się wymodelować takich cudeniek, jak w książce Debbie Brown "50 kolorowych tortów". Ale ja jestem zadowolona.
A najważniejsze - zadowolony był klient. I chyba o to w tym wszystkim chodziło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, za każde miłe słowo, które tu napiszesz...